Wiejskie klimaty
Za mną ponad tydzień spędzony na wsi. Piękny czas. Jestem zauroczona tym wiejskim klimatem i najchętniej kompletnie bym nie wracała do domu.
Kiedyś bardzo lubiłam moje miasto, ale po przeprowadzce do akademika na rok akademicki i rzadkich powrotach, bardzo przyzwyczaiłam się do dużego miasta, jakim są Gliwice. Nie jest to może tak gigantyczne miasto jak Wrocław czy Kraków, ale jednak jest tam wszystko, co być powinno. Blisko do Lidla, Biedronki i innych takich, rozrywki typu kino, centrum handlowe, w którym sklepy są dość rozbudowane, a nie w tej minimalnej wersji, mnóstwo okolic do spacerowania, parki, skwerki no i nawet mam kilka miejsc na piknik, i to w dodatku blisko akademika. Natomiast w moim Wodzisławiu jest dość słabo. Jedno centrum handlowe, które w sumie nawet na to miano nie zasługuje, bo jest tam pięć sklepów na krzyż i trudno byłoby nawet kupić głupi prezent. Brak porządnego kina i właściwie jakichkolwiek rozrywek tego typu. Jeden park i to w dodatku bardzo słaby. Blok na bloku, nawet nie ma porządnego miejsca, gdzie można byłoby usiąść, a co dopiero rozłożyć koc. No i najgorsze, marna komunikacja. W Gliwicach mam potencjalnie blisko wszędzie, w zasięgu dwóch, trzech godzin mogę być we Wrocławiu lub Krakowie, blisko do Katowic, a stamtąd można się dostać już prawie wszędzie. I co najważniejsze, jest to systematyczna komunikacja. Te pociągi nie jeżdżą raz dziennie, ale kilka, a nawet kilkanaście. To jest duży plus. Powrót do domu na wakacje w tym aspekcie niestety bardzo minusuje, bo gdziekolwiek chciałabym się wybrać, rekreacyjnie, troszkę dalej niż do Katowic, to praktycznie nie jestem w stanie zrobić tego w jeden dzień. Pośmiejmy się, mój tata potrafi do Gliwic dojechać samochodem w 20minut (normalnie samochodem to wiecie około 40minut), a autobusami z przesiadkami potrafię wracać 3h. Wodzisław jest tą gorszą wersją pomiędzy miastem, a wsią.