Magia dziecięcej radości w dorosłości
Jedną z tych cech, które w sobie lubię jest nieprzemijająca, mimo wieku, dziecięca radość. Jakże to ułatwia życie i czyni barwniejszym. Czasami do szczęścia wystarczy naprawdę niewiele.
W sobotę odebrałam adapter - zwykła mała przejściówka, na którą czekałam, jak nie jedno dziecko na Boże Narodzenie. Ten zakup mógł ułatwić mi moje fotograficzne życie albo po prostu nie zadziałać.
Nawet spakowałam aparat ze sobą, żeby móc sprawdzić skuteczność zakupu od razu po odbiorze.
No i działa! Dzięki temu będę mogła teraz, będąc gdziekolwiek, od razu przesyłać zdjęcia z lustrzanki na telefon 🥰 Fascynowałam się tym tak, jakby z nieba leciały stu dolarówki.
P. stwierdził, że nigdy nie widział, żeby ktoś tak się cieszył ze zwykłej przejściówki. No ja w sumie też 😂
Tego samego dnia w pracy zaktualizowano nam saldo punktów za obecność. Punkty można wymieniać na różne gadżety. W końcu mogłam sfinalizować wybór... garnków 😂 Ale takich turystycznych!
Więc znów podejrzanie euforycznie cieszyłam się (jak nigdy w pracy 😂), że będę mogła teraz w górach sobie robić kakao, bo mam w czym 🧡
A na koniec uszczęśliwiło mnie to, że jak nigdy o tej porze, udało się zgarnąć Bolta i wrócić bezpiecznie do domu! W głowie było tylko "ale super, ale super!" 🧡
Multum autentycznej pozytywności z absolutnie prostych rzeczy!
Nazywam to dziecięcą radością, bo kojarzy mi się z takim beztroskim podejściem do świata, które dla dzieci jest naturalne.
Z czasem dojrzewamy, zaczynamy dorosłe życie, a ta zdolność do cieszenia się z małych rzeczy zanika wraz z coraz większą ilością obowiązków i zmartwień dnia codziennego. Wciąż pędzimy, chcąc coraz więcej i więcej. Stawiamy coraz większą poprzeczkę tej radości.
Dorosłym niełatwo przychodzi żyć tu i teraz. A to właśnie teraźniejszość ma nam najwięcej do zaoferowania. To od niej zależy, jakie będą wspomnienia i to od niej zależy, w którą stronę pokierujemy swoim życiem i na jakim etapie będzie nasze życie za jakiś czas. Efekty decyzji w tej chwili, owocują po czasie.
Żyć tu i teraz.
Akceptować to, co jest.
Wybaczać, nie karmić się negatywnymi emocjami.
Rozwiązywać problemy, aby poczuć spokój, zamiast zamiatać je pod dywan.
Każdy dzień jest pełen możliwości i niespodzianek, nie zawsze są spektakularne, ale właśnie w tym rzecz, aby nauczyć się cieszyć z drobiazgów, które są. Bo przecież mogło ich nie być...
Nie nauczysz się cieszyć z drobnostek, to i duże rzeczy Cię nie ucieszą.
Życzę Wam, aby dziecięca radość nigdy Was nie opuściła, a jeśli się zagubiła, to oby szybko się odnalazła! 💛
PS. Za lubię blogi? Mój tekst ma ponad 2600 znaków i nie muszę go skracać do instagramowych 2200. I to też mój powód do radości! 😅